Witkacy - Autoparodia

Stanisław Ignacy Witkiewicz
Witkacy - Autoparodia
Niesmaczny góralsko - ceperski skecz. Zakopiańczykom (prawdziwym?) Poświęcone
Obsada
- scenariusz, scenografia i reżyseria Andrzej St. Dziuk
- opracowanie muzyczne - Jerzy Chruściński
- Kapela góralska pod kierunkiem Andrzeja Krzeptowskiego
Wystąpili
- Dorota Ficoń
- Krzysztof Łakomik
- Krzysztof Najbor
- Karina Krzywicka
- Piotr Dąbrowski
- Andrzej Jesionek
- Piotr Sambor
- Lech Wołczyk
Prapremiera 24 lutego 1985 na Dużej Scenie w setną rocznicę urodzin Stanisława Ignacego Witkiewicza
Spektaklem, który podczas pierwszych obchodów setnej rocznicy urodzin Stanisława Ignacego Witkiewicza oficjalnie zainaugurował działalność sceny, była Autoparodia. Od chwili przekroczenia oszklonych drzwi budynku na Chramcówkach budowano z gośćmi teatru autentyczną, bliską więź, zaskakującą dla publiczności przyzwyczajonej do przestrzegania zasady oficjalnego dystansu między widownią i sceną. Zamiast biletera w stosownym uniformie, zatrudnionego, aby obsłużyć nabywców sztuki, którzy się zgłoszą po odbiór towaru, przybyłych witał u progu reżyser lub aktor. Wybór Autoparodii, scenicznego żartu, podszytego ironią i głębszym znaczeniem, na otwarcie sceny, przesądził o zawarciu sojuszu między młodą podówczas grupą i napływającą tłumnie na Chramcówki publicznością. Był to ze strony Andrzeja Dziuka strzał w dziesiątkę: scenariusz Autoparodii zawierał w zalążku niemal wszystkie tematy wielu przyszłych Witkacowskich premier Zakopanego. Autoparodia za jednym zamachem konfrontowała widza z traktowaną pozornie na wesoło światopoglądową wizją Witkiewiczowskiego katastrofizmu i odsłaniała teatralny alfabet Dziuka, inspirowany wyobraźnią twórcy Czystej Formy. Próżno dociec, czy uczucia, jakich doświadczali widzowie iAutoparodii, miały posmak doznania metafizycznego, jednak bez wątpienia działało na ich estetyczną wrażliwość osobliwe piękno owej kompozycji, tłumaczącej się całkowicie – by użyć języka Czystej Formy – w obrębie związków formalnych między poszczególnymi cząstkami całości. W atmosferze zabawy narastała ekscytacja, a „odlotowy” nastrój osiągano bez użycia zewnętrznych efektów technicznych, bo dekoracje, za pomocą których zaaranżowano wspólną przestrzeń, były ostentacyjnie proste.
Prof. Ewa Łubieniewska